Branża IT szuka do pracy
Czy polski rynek IT nasyca się początkującymi programistami? Na najpopularniejszych serwisach rekrutacyjnych poświęconych branży IT niespełna co dziesiąte ogłoszenie dotyczy tzw. juniorów. Z drugiej strony IT to jedyna branża, w której tak szybko można awansować i zarabiać trzykrotność średniej krajowej.
W polskim świecie IT można zaobserwować ciekawe zjawisko: z jednej strony firmy i działy IT „od zaraz” potrzebują kilkadziesiąt tys. pracowników, a z drugiej nie chcą inwestować w tych młodych, bez doświadczenia. Na Pracuj.pl odnotowano w zeszłym roku ponad 85 tys. ofert pracy w IT, ale według danych portalu No Fluff Jobs, specjalizującego się w rekrutacji IT, tylko 8,5 proc. ofert pracy w 2018 roku dotyczyło stanowisk, które nie wymagają minimum dwóch lat doświadczenia.
W Polsce pracuje obecnie ćwierć miliona programistów (dane StackOverflow). Zapotrzebowanie rynku jest dużo większe - oficjalne szacunki mówią o ok. 50 tys. wakatów w polskiej branży IT.
Skąd wziąć tylu specjalistów? Kierunki okołoinformatyczne na studiach wyższych kończy od lat porównywalna liczba studentów czyli 13-14 tys. rocznie (z czego około połowa zajmuje się stricte programowaniem). To za mało, by wypełnić lukę. Na rynku pojawiły się więc alternatywy, z których najwięcej powstało szkół programowania oraz firm oferujących kursy online.
- Kiedy zaczynaliśmy sześć lat temu, byliśmy jedyną szkołą programowania w Polsce. Teraz szkół programowania jest co najmniej kilkanaście, a liczba ich absolwentów liczona jest już w tysiącach. Sami w tym roku wyszkolimy ok. 2 tys. osób, o 40 proc. więcej niż w ubiegłym - mówi Marcin Tchórzewski, założyciel największej polskiej szkoły IT Coders Lab. Szacuje, że kursy programowania - stacjonarne i online - może kończyć nawet 5 tys. Polaków rocznie.
Doświadczeni programiści, szczególnie z dużych ośrodków miejskich, mogą przebierać w ofertach. Coraz trudniej jest natomiast znaleźć pracę osobom chcącym zacząć karierę w branży.
Chcesz (tylko) dużo zarabiać? Nie będziesz dobrym programistą
Pieniądze są wabikiem, który do świata IT ściąga osoby niemające wcześniej z programowaniem nic wspólnego. - Ale mityczne 10 tys. zł dla początkującego programisty to po prostu bajka, a reklamowanie kursów „gwarancją pracy” uważam za etycznie wątpliwe - mówi Marcin Tchórzewski z Coders Lab.
Według raportu No Fluff Jobs “Zarobki w branży IT w 2018”, mediana wynagrodzeń brutto na umowie o pracę Junior Back-end Developera wynosi 4500 zł. Oznacza to, że początkujący programista na rękę dostanie 3 200 złotych - mniej więcej tyle, ile wynosi średnia krajowa. Trzeba jednak dodać, że praca programisty daje ogromne możliwości szybkiego awansu. A w przypadku seniorów zarobki są niemal trzykrotnie wyższe, kształtują się na poziomie 13 tys. zł brutto. - Nie wiem, czy istnieje druga branża, w której tak szybko od rozpoczęcia pracy, bo praktycznie po 3 czy 4 latach, miesięczne zarobki mogą przekraczać 10 tys. zł - mówi Marcin Tchórzewski.
Wg danych Pracuj.pl, do bardzo wysokiego poziomu, w którym średnie zarobki to już szokujące dla przeciętnego Polaka kilkanaście tysięcy złotych, w branży IT dojdzie się znacznie szybciej, niż w branży handlowej, usługowej, marketingowej, doradczej czy nawet finansowej.
- Początkujący programiści muszą odpowiedzieć sobie na kluczowe pytanie: dlaczego chcę zmienić branżę? Osoby, których główną motywacją są kusząco wysokie zarobki, nigdy nie zdobędą wymarzonego pułapu trzykrotności średniej krajowej. Dlatego trzeba zastanowić się czy zmiana pracy ma wiązać się tylko i wyłącznie z wyższymi zarobkami, czy realizacją w obszarze, który jest interesujący, który się naprawdę lubi. Jeśli czerpie się przyjemność ze swojej pracy, to wysokie zarobki pojawią się po pewnym czasie „same” - uważa Ewelina Sumiec specjalizująca się w rynku IT w agencji rekrutacyjnej People.
Brak czasu dla juniorów
Napięte terminy w projektach IT są codziennością i pracodawcom działającym pod presją czasu brakuje możliwości uczenia młodych pracowników.
- Takie postępowanie, chociaż zrozumiałe, z pewnością nie zawsze wychodzi firmom na dobre, ponieważ w sytuacji, kiedy mamy ogromne braki kadr, znalezienie dobrego i doświadczonego programisty czasem może potrwać dłużej i być bardziej kosztowne, niż pozyskanie i wdrożenie niedoświadczonego pracownika - uważa Tomasz Bujok, CEO No Fluff Jobs. - Oczywiście im większa firma, tym prościej znaleźć miejsce dla kilku juniorów, dlatego one powinny być głównym celem młodych programistów.
Problemem bywają „nierynkowe” wymagania początkujących programistów.
- W przypadku rekrutacji juniorów utrudnieniem są często dwie kwestie: odpowiednie przygotowanie merytoryczne oraz oczekiwania niedopasowane do posiadanej wiedzy. Rozgraniczam tu poziom juniora od stażysty bądź asystenta, o których raczej w świecie deweloperskim się nie wspomina, co jest, moim zdaniem, błędem. Od osoby na stanowisku juniorskim oczekujemy pewnego backgroundu technicznego i małego, ale jednak, doświadczenia w programowaniu. Rynek i doświadczenia ze spotkań pokazują, że kandydaci nie zawsze to rozumieją. Stanowisko juniorskie traktują jako swój początek kariery i oczekują, że to pracodawca nauczy ich wszystkiego. Wspomnianą drugą kwestią stanowiącą wyzwanie są oczekiwania finansowe. Niestety widzimy, że nie idą one w parze z doświadczeniem i osoby zaczynające karierę w IT już na starcie oczekują bardzo dużych zarobków. Tym samym utrudniają sobie znalezienie pracy - jeżeli pracodawca widzi, że za 10-15 proc. więcej wynagrodzenia może mieć osobę bardziej doświadczoną i samodzielną, to szybko decyduje się szukać mida, nawet jeśli musi na niego poczekać o miesiąc dłużej - mówi Maciej Chwiłoc, Dyrektor Rozwoju Produktu w Grupie Pracuj.
Jaki junior dostanie pracę i kasę
Firmy od osoby szukającej pierwszej pracy w IT oczekują ... „tego czegoś”. - Należy być naprawdę zaangażowanym w programowanie, lubić tę pracę, ciągle się uczyć (przede wszystkim samodzielnie), mieć pozytywną “zajawkę” na punkcie IT. Dobre zarobki przyjdą same - mówi Jacek Tchórzewski, programista i współzałożyciel Coders Lab.
Początkujący programiści powinni wykazać się pasją - pochwalić się dodatkowymi, teoretycznie błahymi, osiągnięciami. Dobrze, jeśli stworzyli kiedyś własną stroną internetową, pomogli znajomym zoptymalizować sklep internetowy, mieli udział w powstawaniu aplikacji czy startupu, angażują się w życie społeczności programistów itd. Takich juniorów firmy chętnie zatrudnią i - nawet przy braku pewnych umiejętności „na start” - wyszkolą oraz przyzwoicie opłacą, aby zatrzymać ich w firmie.
Część firm - w tym Comarch czy Asseco - oprócz szukania na rynku juniorów, sama chce ich sobie wychować, otwierając własne szkoły programowania. Inni zlecają to wyspecjalizowanym szkołom, takim jak Coders Lab. - We współpracą z daną firmą organizujemy cały proces rekrutacji dostosowany do ich potrzeb. Ale szkolimy też obecnych pracowników firm z innych działów, gdyż nierzadko juniorów łatwiej znaleźć podczas wewnętrznej rekrutacji. Takie projekty realizowaliśmy m.in. dla Google Polska i Warta - opowiada Marcin Tchórzewski z Coders Lab.
Sprawdź ofertę Coders Lab dla firm.
Prywatna edukacja programistyczna, którą zapewniamy, to niejako szkoła zawodowa - o jej sukcesie możemy mówić tylko wtedy, kiedy absolwenci odnoszą sukcesy zawodowe. Dlatego dokładnie śledzimy ich losy. Ponad 80 proc. absolwentów Coders Lab w ciągu trzech miesięcy znajduje swoją pierwszą pracę w IT - opowiada Tchórzewski. Przyznaje przy tym, że juniorom rzeczywiście jest coraz trudniej. - Dziś nie wystarcza sama umiejętność kodowania i poprawna znajomość danego języka programowania. Do rozmowy rekrutacyjnej naprawdę trzeba się przygotować, i my też w tym pomagamy - mówi ekspert.
Pożądani juniorzy - bez względu na profil firmy - zawsze mają wspólny mianownik: pracowitość, chęć udoskonalania pisanego kodu, skłonność do zaangażowania również poza miejscem pracy i ciekawe, nawet niewielkie, projekty na koncie. I choć ich pierwsza pensja najprawdopodobniej wyniesie średnią krajową, dość szybko osiągnął poziom zarobków niedostępny dla przeciętnego Kowalskiego.